NVIDIA SHIELD – jedyny sprzęt na Androidzie, który warto posiadać
Tydzień temu pobieżnie przyjrzeliśmy się możliwościom tabletu, a tym, którzy nie czytali poprzedniego tekstu dam tylko krótkie przypomnienie o czym mowa.
Co można zrobić z tabletem?
Zaczyna się banalnie. Kupujesz tablet i kontroler. Myślisz sobie – po cholerę mi kontroler do tabletu?
No cóż, możesz sobie ten tablet podpiąć pod telewizor i grać. Myślisz sobie – to już przecież było. Z każdym tabletem tak można.
.
Ale nie z każdym możesz strumieniować własne gry z własnego PC. Na przykład wtedy, kiedy chcesz dokończyć grę w łóżku. Albo w innym, mniej romantycznym, pomieszczeniu.
Teraz będzie najlepsze – możesz także grać w gry z PC w dowolnym miejscu (gdzieś tam w podróży). Pytasz, skąd te gierki? Nvidia udostępnia solidną listę i co tydzień dorzuca kolejną grę. Za darmo.
.
W tablecie jest też bardzo wygodna funkcja. Trzy pyknięcia i możesz nagrywać własną rozgrywkę na żywo. A potem udostępnić ją lub zapisać sobie na dysku dla potomności.
A jak jest naprawdę?
Dzisiaj nieco bliżej i bardziej krytycznie opiszę tablet, acz nie będzie to krytyka druzgocąca, bo już po tytule niniejszego tekstu łatwo domyślić się, że mamy do czynienia z urządzeniem co najmniej dobrym. Na tyle dobrym, że na stałe wszedł do grona urządzeń, z których korzystam na co dzień i dopóki nie kupię (a nie mam zamiaru) jakiegoś super laptopa do gier, stanie się obowiązkowym sprzętem zabieranym w podróże.
Design
Współczesne tablety, zarówno te z wyższej półki jak i z półek marketów mają podobny design i różnice między nimi są niewielkie. NVIDIA SHIELD nie poraża swoją urodą. Jest trochę przy kości, a po dostawieniu etui sprawia wrażenie otyłej. Ma dwa przyciski i oba zostały zaprojektowane i wykonane przez kogoś, komu najchętniej włożyłbym widelec w oko. Ciężko jest wymacać, jeszcze ciężej wcisnąć i bardzo łatwo można połamać na nich wszystkie tipsy. Odpuszczę sobie wymienianie wszystkich dziurek, jakie posiada tablet, wspomnę tylko o tych najważniejszych – można dorzucić kartę micro SD oraz SIM. Z jednej i drugiej zrezygnowałem, bo 32 GB pojemności wystarcza mi w zupełności, a po SIM nie chciało mi się stać w kolejce w salonie. Zresztą i tak przez cały czas tablet jest przytulony do domowego WIFI.
Ekran ma 8 cali, co przekłada się na komfortowe użytkowanie, ale nie pogardziłbym dodatkowymi dwoma calami. Działa w rozdzielczości 1920/1200 i odtwarza filmy w Ultra HD. Byłby perfekcyjny, gdyby nieco lepiej sprawował się przy oświetleniu słonecznym. Lubi zmieniać się w lusterko.
Nie testowałem aparatu i nie zamierzam. Nie wyobrażam sobie robienia fotek tabletem.
Zaskakująca jest waga, bo tablet wydawał mi się znacznie cięższy od najnowszego modelu iPada. Okazało się, że waży mniej.
Gry
W tym miejscu zapewne powinienem napisać o moich wrażeniach z pracy na Androidzie, ale daruję sobie te występy, bo kto ma Andka ten wie, jak się na nim pracuje, a kto nie ma, temu w paru zdaniach i tak tego nie wyjaśnię. Zamiast tego wolę skupić się na tym, co w NVIDIA SHIELD najistotniejsze, czyli granie.
Grać możemy we wszystkie gierki ze sklepu Play, co oczywiście jest najmniej interesujące, bo skrzydełka to urządzenie rozwija wtedy, kiedy chcemy sobie pograć w „prawdziwe” gry.
W ramach usługi NVIDIA GRID dostajemy kilkadziesiąt tytułów do wyboru. Za darmo.
Wszystko, co musimy zrobić, to wybrać któryś z listy, nacisnąć na kontrolerze guziczek i po niespełna minucie możemy oddać się graniu. Żadnych numerów seryjnych, konfiguracji, wyrażania zgód i innych pierdół. To im się faktycznie udało i jest tak proste, jak opisałem powyżej. Lista gier powiększa się każdego tygodnia o kolejny tytuł. W chwili gdy piszę te słowa, niecierpliwie czekam na dodanie do niej Risena 2, którego z największą przyjemnością pogram na telewizorze.
Ach, właśnie! Zapomniałbym o czymś.
Grać możemy bezpośrednio na tablecie za pomocą pada (zwanego przez konsolowców kontrolerem (LOL) – przyp. autor) albo na telewizorze (też za pomocą pada – wow). Obie opcje są całkiem wygodne, bo o dziwo mały ekran tabletu wcale nie przeszkadza w wygodnym graniu, o ile leżysz sobie w łóżku i masz go przed sobą. Jeszcze bardziej komfortowo jest grać na tv. Potrzebujemy do tego tylko jednego kabla HDMI. Tablet wykrywa połączenie i pyta nas czy chcemy sobie przejść w tryb konsolowy. Kiedy łaskawie wyrazimy zgodę, pozostaje nam tylko wyciągnąć z lodówki zimną kolę i zaliczyć kilkugodzinną sesję grania.
Darmowych gier do wyboru jest od cholery i nie są to jakieś słabe tytuły. Wręcz przeciwnie. Na oko 90% z nich to tytuły, które w recenzjach otrzymywały co najmniej 8/10. Haczyk tu jest taki, że nie ma wśród nich totalnych nowości, co w sumie niezbyt mnie dziwi i niezbyt martwi, bo – o jezu teraz napiszę suchara – k a ż d y znajdzie coś dla siebie. No serio tak jest. Moja lista gier do zaliczenia:
1. Coś z serii LEGO. Dali kilka części do wyboru, a tylko raz w życiu próbowałem w to zagrać, a chyba warto, bo te gry są wysoko oceniane.
2. Ubiegłoroczny Batman (bo może nie jest tak cienki jak go opisywali).
3. GRID i GRID 2 (jedynka to TOP3 moich ulubionych wyścigów ever).
4. „Brothers. The tales of two sons”. Nie mam pojęcia, dlaczego wcześniej nie grałem w to cudo.
5. „Saints row 3 i 4″. Nie mogę uwierzyć, że wcześniej nie chciałem w to zagrać. Jak ja mogłem je przegapić?
6. „Borderlands 1 i 2”. Tak, to też muszę zaliczyć. Tak, wiem, że to mój obowiązek i wstyd, że jeszcze tego nie zrobiłem.
No i powiedzmy, że to tyle. Około 10 gier „must have”, które dostałem darmo i w dodatku wygodnie pogram na TV zamiast na malutkim 27-calowym monitorku. Nie nazwę tego złym interesem. Z pozostałych gier, które znam i w które warto popykać:
1. Alan Wake (pierwsze godziny grania to świetne wrażenia, potem można skasować).
2. „Trine 2” (podobno są ludzie, którzy nigdy w to nie grali)
3. „Wiedźmin 2” (na raz to świetna gra. Na drugi raz to lepiej poczekać na trójkę, która na pewno będzie doskonała).
4. „Zaginięcie Ethana Cartera”. Piękna, urzekająca, angażująca.
Nie odnotowałem większych problemów z transferem. Jeśli masz w chacie szybki net, to wszystko będzie ci śmigać. W chwilach, kiedy celowo obciążałem sieć, połączenie było zrywane, ale całkiem bezproblemowo daje się grać już przy 2Mbit-owej (chyba tak się to pisze) sieci.
Usługa GRID jest darmowa co najmniej do końca czerwca. Potem pewnie wprowadzą opłaty na wzór Playstation Plus. Jestem ciekaw, ile sobie zażyczą. Wydaje mi się, że nie będą przeginać, bo dopiero wchodzą na rynek. Zdziwię się, jeśli zechcą więcej niż 30 zł miesięcznie, a tyle jestem w stanie dać w zamian za jedną darmową grę na tydzień. Hm, w sumie to byłbym w stanie dawać nawet więcej, o ile utrzymają poziom i nie zaczną rzucać jakichś budżetówek.
Stream
Inną opcją grania jest streamowanie własnych gierek na telewizor. Dajesz konsoli dostęp do PC (steama też chwyta) i po prostu je odpalasz. Warto odnotować, że możesz to robić wyłącznie ze sprzętu, w którym jest karta od NVIDIA, ale biorąc pod uwagę, że mają 70 proc. rynku, to nie jest jakiś wielki problem.
Teoretycznie każde PC można podłączyć pod telewizor, ale mi się nigdy nie chciało tego robić, a kiedy już robiłem, to zawsze wychodziły jakieś cyrki z kolorami i rozdziałką. Tutaj tych problemów nie ma. Streamujesz i grasz. Jest też możliwość podłączenia myszki i klawiatury do tabletu, w związku z czym odpada argument, że nie wszystkie gry da się grać na kontrolerze.
Niecierpliwie czekam na czasy, kiedy na tablet będzie można przerzucić gry z PC i grać w nie w dowolnym miejscu i w dowolnej chwili. Nie mam nic przeciwko noszeniu ze sobą pada.
Kontroler zwany padem
Zaskoczyły mnie bezkrytyczne opinie na jego temat przy niektórych recenzjach. Nie jest prawdą, że jest bardzo dobrze wyprofilowany i świetnie leży w dłoni. Jest wielki i ciężki(310 gramów), ale zauważą to ci, którzy na co dzień operują lżejszymi urządzeniami (np. padem do PS3 – 170 gramów). Ponadto regularnie zahacza się kciukiem o przyciski zwiększające głośność. Mam też do niego poważne zastrzeżenie, w znacznym stopniu wpływające na komfort grania – jeden z przycisków skrzypi. Nie wiem czy to wina tylko mojego modelu. Stwierdzam po prostu fakt. Ogólnie ten pad jest w porządku. Pomimo niedoskonałości granie na nim jest przyjemne.
Bateria bezproblemowo wytrzymuje kilka dni w standby.
Resztę jego funkcji widać na poniższym screenie.
[full_size]
[/full_size]
Bateria
A skoro już jesteśmy przy baterii tabletu. Po pierwszym tekście ktoś skarżył mi się, że tablet (w stanie błogiego spoczynku) pada po paru godzinach, co jest całkowitą nieprawdą. Kiedy nie jest używany co godzinę traci 1 proc. baterii, co każe przypuszczać, że mógłby wytrzymać nawet cztery dni. Dobre wyniki notuje także przy graniu. Wziąłem na ruszt „Brothers. The tales of two sons”. Wydaje się, że ta gierka powinna mocno żreć baterię i rzeczywiście żarło.
Zacząłem grać o 10:20 mając 65 proc. baterii.
Po 30 minutach było 53 proc. a po godzinie: 40 proc.
Wniosek prosty – 4 godziny ostrego grania przy wszystkich detalach ustawionych na maks i włączonym wifi. Jest świetny wynik, bo o ile mnie pamięć nie myli, iPad też pada po ok. 5-6 godzinach.
Muszę też wspomnieć o dziwnym odkryciu. Otóż raz zostawilem tablet podłączony do prądu i telewizora. Poszedłem w kimę, zapomniałem o nim i gdy następnego dnia chciałem sobie znowu pograć – tablet był ciepły. Bardzo ciepły. Po uruchomieniu go okazało się, że ma 84 proc. baterii. To w sumie taka ciekawostka. Dostałem informację, że błąd zostanie wyeliminowany przy jednej z kolejnych aktualizacji. Luzik.
Stylus
Dla formalności wspomnę jeszcze o rysiku, który dołączony jest do tabletu. Wkłada go się w idealnie dopasowaną dziurkę. Ja go nie używam, bo rysownik ze mnie żaden, ale doskonale sprawdza się przy robieniu notatek oraz nawigowaniu po tablecie. Razem z nim zainstalowana jest aplikacja do rysowania i pisania.
Podsumowanie
Bez żadnej ściemy – to jest fantastyczne urządzanie. Dzięki niemu polubiłem Androida, dzięki niemu już nie uważam iPada za niezastąpiony tablet i spędzę na tym tablecie setki godzin grając w te gry, które dotychczas męczyłem na monitorze. Powtórzę tezę z leadu niniejszego tekstu – nie widzę powodu, aby kupować inny tablet na Androidzie, bo oferta dla graczy jest największym i wystarczającym atutem tegoż urządzenia. Jeśli nie jesteś graczem, to możesz rozważyć inne produkty, które mogłyby się cechować większym ekranem, ale tak po prawdzie, to mały ekran wcale nie jest taki zły. Zresztą przez ostatnie 2 lata używałem iPad mini i byłem szczęśliwy.
Tablet nie posiada żadnych większych wad, a te pomniejsze wymienione w tekście wynikały z mojego czepialstwa. Jestem zachwycony nową zabawką i nie sądzę bym prędko odstawił ją w kąt, a nawet przypuszczam, że już zawsze będę używał tabletu do streamowania gier. Zresztą trudno mi się dziwić, skoro co najmniej dwa „must have” tej wiosny, czyli nowy Batman i Wiedźmin 3 od początku będą obsługiwały streaming. Kto ma konsolę, ten wie, że granie na telewizorze jest dużo przyjemniejsze i wygodniejsze niż siedzenie przed monitorem. Przed zakupem tabletu warto przejrzeć listę tytułów oferowanych za darmo w usłudze GRID. Jeśli znajdziesz dla siebie co najmniej 10 gier, w które chciałbyś zagrać, to nad czym tu się zastanawiać?
Cena urządzenia to 1199 zł (16 GB, WIFI) oraz 1549 zł (32 GB, LTE). Kontroler kosztuje 249 zł.